Przygotowuję się do wyjazdu jogowego w październiku i w planach mam trochę tego, czego sama nauczyłam się podczas kursu MBSR (Mindfulness Based Stress Reduction) i co się w moim życiu bardzo sprawdza, ale też niekiedy, jak to w życiu bywa, znosi mnie na manowce i wtedy potrzebuję powrotów, do tego właśnie.
Od wczoraj nie mogę rozstać się z pewnym fragmentem pięknej książki Tomasza Kryszczyńskiego „Mindfulness znaczy Sati”. Czytam go już chyba setny raz. Jest odpowiedzią autora na błędne stwierdzenie – skoro praktykuję uważność, nie mogę oceniać. Pozwolę sobie go zacytować, pozwalając, żeby ze mną jeszcze chwilę został.
Tomasza Kryszczyńskiego „Mindfulness znaczy Sati”
„Uważność powinna prowadzić do coraz bardziej adekwatnych reakcji, które zazwyczaj są powiązane z jakąś formą oceny. Oceny mądrej, świadomej, nieautomatycznej. Uwzględniającej inne perspektywy. Jakie zachowania, jakie myśli, stany umysłu są pomocne, pożądane, a jakie nie?(…) Zamiast unikać jakichkolwiek ocen, decydując się na ocenę, warto to robić w oparciu o coś, co w rozmowach na temat mindfulness z doświadczonymi mnichami pojawia się niezwykle często – o mądrość. Sprawdź różne perspektywy, korzystaj z różnych źródeł. Unikaj oceny automatycznej. Załóż, że możesz się mylić. I jeśli decydujesz się wypowiedzieć swoją ocenę, sprawdź najpierw intencję. Po co to robisz? Jakie skutki przyniesie wypowiedzenie oceny, czy zrobienie tego nie zwiększy ostatecznie bólu, cierpienia, zamiast go zmniejszyć? I jeśli zwiększy, nawet gdy po sprawdzeniu różnych źródeł i perspektyw uznasz, że twoja ocena jest zgodna z prawdą, nie wypowiadaj jej. I jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na jej wypowiedzenie, zastanów się, kiedy i jak to zrobić, aby była ona jak najbardziej wspierająca. Oceniać automatycznie, jakkolwiek, jest łatwo. Oceniać w oparciu o mądrość – często trudno. Ocena może być niszcząca, niesprawiedliwa. Niejednokrotnie przysparza cierpienia, zamiast je ograniczać. Dlatego warto pamiętać o wszystkich powyższych „jeśli”, zanim wypowiesz ocenę.”